niedziela, 22 lutego 2015

Time & Place rozdział 1



Wciąż zamknięta we własnym świecie.
Odizolowana.
Czeka na właściwy moment, a kiedy on nadejdzie… Zabije go.

Rozdział 1 

Wokół mnie była ciemność.
Chodziłam w tę i z powrotem po mojej klatce. Nie chodzi tu o prawdziwą klatkę, choć kiedyś w takiej mieszkałam. Chodzi mi o zamknięty pokój z niezbyt dużą przestrzenią. Miał jakieś 2x2 metry. Mieściło się tu tylko małe łóżko.
Nienawidzę gnoja. Poczekaj tylko, aż stąd wyjdę. Na pewno długo nie pożyjesz. Wystarczy mi jeden moment nieuwagi i będą sprzątać twoje prochy.
Drzwi otworzyły się i zamrugałam widząc przelewające się przez nie światło.
-Pan chce cię widzieć. – Usłyszałam niski, męski głos.
Spojrzałam na człowieka stojącego w drzwiach, a że stał tyłem do światła mogłam jedynie ocenić jego sylwetkę. Wysoki, mierzący około metra osiemdziesiąt, szeroki w ramionach. Wyglądał dokładnie tak jak każdy żołnierzyk tego idioty.
-Och… Czyżby już się za mną stęsknił? – Zapytałam.
Żołnierzyk tylko westchnął i gestem nakazał mi wyjść. Zrobiłam to, a kiedy tylko wyszłam poczułam jak mocno złapał mnie za ramię.
-No, weź. Jestem tylko małą dziewczynką. Jak ktoś taki jak ja mógłby zrobić ci krzywdę?
Miałam metr sześćdziesiąt wzrostu. Byłam szczupła i nie wyglądałam na osobę napakowaną. Moje brązowe włosy były naprawdę długie, więc codziennie plotłam z nich warkocz. Posiadałam uroczą, niewinną twarz, która osłabiała czujność przeciwnika. Nie byłam miła, łagodna, czy, niech mnie ma Bóg m przed tym w opiece, urocza.
Potrafiłam się bić i to było moją specjalnością. Jakby nie było byłam płatnym zabójcą. Mój wygląd wiele razy uratował mi tyłek. Niestety. Nie każdy nabiera się na tę gadkę. Doskonałym przykładem jest ten facet, który słysząc moje słowa jedynie zacieśnił uścisk.
-Wiem, co potrafisz. – Uśmiechnął się. – I mam nadzieję, że dzisiaj tego nie zademonstrujesz.
Prychnęłam tylko i poszłam razem z nim do jego szefa.
Jakby nie było czekałam trzynaście lat, żeby go zabić.

Żołnierzyk wepchnął mnie do pokoju z komentarzem „ zaczekaj tu i nie rozwal niczego”. Ha. Dowcipniś.
Kiedy tylko się tu znalazłam rozejrzałam się szybko. Pokój był duży, na oko miał jakieś 10x6 metrów.  Ściany miały jasny żółty kolor, a podłoga wyłożona była panelami. Na środku była wielka, czarna, skórzana sofa, obok, której stał fotel z tego samego materiału. Pod jedną ze ścian stał stolik do kawy z ciemnego drewna. Za kanapą były czarne podwójne drzwi. Całość przypominałaby salon gdyby był tu jeszcze telewizor.
Och… i gdyby w każdym rogu nie były kamery.
Drzwi otworzyły się i do środka wszedł ten zdradziecki sukinsyn bez sumienia.
Ta i mówi to zabójca na zlecenie a to coś znaczy.
Jak zwykle prezentował się doskonale oczywiście wyglądałby lepiej, jako trup rozciągnięty na podłodze.  
Miał ostre rysy twarzy i sztuczny uśmiech. Siwe włosy zawiązał w kucyka na karku. Ubrany był w, jak zwykle, kitel laboratoryjny. Powalony naukowiec. Był strasznie chudy. Jednak oprócz włosów nic nie wskazywało na to, że jest stary. Facet był psychicznie chory. Eksperymentował na sobie i nie tylko. Sama widziałam jak wchodził do kapsuły cały pomarszczony, a wyszedł z niej, jako trzydziestolatek.
 Profesorek George i ja mieliśmy za sobą dłuuuugą i zaaawiłą historię.
-Ach, moja kochana Cassandra. Dawno cię nie widziałem. – Powiedział i podszedł do mnie.
Wyciągnął do mnie rękę na powitanie zapewne w celu przywitania. Miałam dwie opcje.
a)        Uścisnąć mu dłoń, połamać mu kości i czekać na żołnierzy, którzy mnie obezwładnią
b)       Uścisnąć mu dłoń, kopnąć kolanem w krocze i czekać na żołnierzy, którzy mnie obezwładnią
c)        Pokazać mu środkowy palec.
Wybrałam najmniej bolesną z tych rzeczy i najmniej satysfakcjonującą.
Profesorek westchnął i wskazał ręką na sofę. Posłusznie usiadłam, a George usiadł w fotelu. Bardzo dobrze. Gdyby usiadł obok mnie pewnie straciłby kilka części ciała.
-Nie wiem Cassandro, dlaczego jesteś taka dzika.
-Ugryź się. – Mruknęłam. – Mam gdzieś, co sobie myślisz, co sobie robisz i co masz mi do powiedzenia.
-Myślę, że nie masz racji. Interesuje cię to. Wiem o tym.
-Dobra rozgryzłeś mnie. Przez całe pięć lat bez ciebie byłam tak zrozpaczona i zdruzgotana, że miałam ochotę się zabić. – Mój sarkazm można by wyczuć na kilometr.
Profesorek tylko westchnął i powiedział:
-Pokażcie to.
Z sufitu wysunął się duży telewizor zajmujący całą ścianę.
-Rany, George, chciałeś ze mną obejrzeć film? Mogłeś to wcześniej powiedzieć, przyniosłabym mój ulubiony „ Jak zabić psychicznego profesorka”. 
Zignorował mnie i patrzył na telewizor. Mruknęłam niezadowolona.
-Wiesz chciałam się zgłosić do roli zabójczyni, ale według nich byłam za słodka.
-Cassandro.
Jedno słowo i poczułam, że powoli przechodzę granicę. Miałam ochotę sprawić, że się wścieknie. Chciałam przekroczyć wyznaczoną granicę. I wtedy zobaczyłam twarz taty. Nie mogłam teraz zginąć, nie dopóki George nie będzie martwy.
Widząc, że się uspokoiłam profesorek kiwnął głową, a ekran się włączył.
Widziałam jakąś maszynę, która wyglądała jak kapsuła z mnóstwem wystających kolorowych kabli i przewodów. Obok niej stał chłopak, który miał na oko osiemnaście, dziewiętnaście lat. Blond włosy opadały mu na oczy, więc co chwila odgarniał je nerwowym gestem. Niebieskie oczy patrzące w kamerę były roześmiane. Był niezwykle piękny. Jego twarz była otwarta i łatwo było zgadnąć, że jest szczęśliwy. Miał na sobie białą koszulkę na krótki rękaw i widziałam, że był umięśniony.
-To jest maszyna, nad którą długo pracowałem. Nazwałem ją Time & Place. Dosłownie czas i miejsce. Maszyna ta potrafi przenosić ludzi w czasie i w inny świat. Naprawdę. Obok nas są światy nam nieznane, które żyją własnym życiem i nie zdają sobie sprawy z tego, że tuż obok jest ktoś inny.
Chłopak podszedł do maszyny i zaczął przy niej cos robić, po czym wrócił do kamery i uśmiechnął się. Wyglądał zniewalająco.
-Dzisiaj zrobimy pierwszy test z człowiekiem. Wyruszę do innego świata.
Chłopak ustawił coś na maszynie, kapsuła otworzyła się a on do niej wszedł. Maszyna kliknęła, zaczęła się trząść, a potem ekran stał się czarny.
Nastąpiła chwila ciszy. Profesor nic nie mówił i wiem, że zrobił to specjalnie. Wiedział, że nienawidzę nie wiedzieć.  Westchnęłam pokonana.
-Co się z nim stało?
Profesorek uśmiechnął się zanim odpowiedział.
-Nie jestem pewien. Wiem, że pracował nad T&P przez trzy lata. Zanim do niej wszedł zrobił trzy próby. Pierwsza było to wysłanie pluszaka w inny wymiar. Po pewnym czasie misiek wrócił nienaruszony. W drugiej próbie wysłał chomika, który tak samo jak maskotka wrócił. Później przeniósł małpę. Każda z tych rzeczy wróciła bez żadnego problemu. Jednak, kiedy wszedł do machiny coś musiało przeciążyć system. W całym budynku padło zasilanie. Nigdy nie wrócił. Kiedy miałem czas czytałem jego notes i szukałem błędów. Nie pomylił się. Wszystko powinno pójść gładko, ale… W każdym razie, próbowałem naprawić maszynę i udało mi się. Testowałem ją na rzeczach martwych i żywych. Wystarczy wysłać w tę podróż ludzi. Jeśli wrócą to wynalazek zadziała.
Teraz wiedziałam, czemu chciał rozmawiać. Nikt ze zdrowymi zmysłami nie zgodziłby się być królikiem doświadczalnym. Ale ktoś, kto nie miał wyboru? Nawet gdyby się nie zgodziła lub biła się z nim po prostu uśpiłby mnie i wsadził do piekielnego wynalazku.
-Ty sukinsynu. – Wstałam i podeszłam do niego. – Chcesz mnie użyć, jako chomika? Mam dla ciebie wejść do kapsuły i sprawdzić czy przeżyję? Jesteś bardziej chory niż myślałam.
-Cassandro, Obydwoje wiemy, że to zrobisz. Poza tym… -Drzwi otworzyły się uderzając z hukiem o ścianę i do pokoju wpadło ponad tuzin żołnierzy celujących w moją głowę. – Nie masz wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz